Boże ciało – mocny film, z którego zapamiętuje się oczy bohatera

Boże ciało to najnowszy film Jana Komasy (“Sala samobójców”, “Miasto 44”), który odnosi sukces za sukcesem i już jest reklamowany jako polski kandydat na Oscara. Czy słusznie? Udało mi się go w końcu obejrzeć na dużym ekranie i mam kilka przemyśleń na jego temat.

“Boże ciało”, czyli wszyscy jesteśmy mordercami

“Jestem mordercą.” To początek jednego z kazań księdza Tomasza. Kim jest? Skąd się wziął w małej wiosce? Dlaczego tak bardzo chciał czynić dobro i w efekcie uczynił go więcej niż każdy inny duchowny? Kto oglądał, ten wie. Nie chcę zdradzać zanadto fabuły, ani spojlerować ale ostatnia scena filmu wbija w fotel i miażdży widza. Na sali kinowej zalega cisza. Po chwili, kiedy część oglądających się ocuci i weźmie w garść, słychać szepty “mocny film”. No i tak. Film to mocny i bardzo polski. Brutalny, ale i można się uśmiechnąć w pewnych momentach.

Boże ciało budzi emocje

Różne. Nie chciałam go oglądać wcześniej, bo wiedziałam o czym będzie fabuła. Chłopak zwolniony z poprawczaka ,w ramach resocjalizcji, zamiast do stolarni trafia na skutek omyłki (a może przeznaczenia i jego pragnień) do parafii. Traf, że ksiądz się pochorował i prosi chłopaka, aby go zastąpił. Wielka szansa, na którą czekał, ale jako osoba karana nie mógł wstąpić do seminarium. I tu zaczyna się jego wielka życiowa improwizacja. Udawanie księdza. Film oparty jest o prawdziwą historię, zatem wiemy, że ta przygoda życia trwała 2 miesiące. Fajny pomysł i zalążek fabuły. Wiadomo, że reżyser sporo ubarwił wątki, bo Daniel (który podał się za księdza Tomasza) musi jeszcze pomóc małej społeczności uporać się z nie lada traumą. W wypadku samochodowym zginęło 6 młodych osób i kierowca.

Nie nudziłam się ani minuty. Najtrudniejsze w odbiorze były dla mnie sceny z poprawczaka (wyglądające jak z więzienia). Całe szczęście nie były głównym tematem filmu. Najbardziej brutalne i okropne.

Aleksandra Konieczna w roli Lidii (gosposi na parafii), o skamieniałej z frustracji i żalu twarzy, nadawała filmowi taki polski, małomiasteczkowy koloryt. Ona i grupka wiernych, opłakujących bliskich, wydaje się być taka ludzka, taka polska.

Nie zabrakło wątku miłosnego z Elizą Rycembel (bohaterki próbującej uporać się ze śmiercią brata) w roli głównej. No i Łukasz Simlat, który jako kapelan uczący chłopaków z poprawczaka wypadł w tej roli znakomicie. Znany z “Watahy” Leszek Lichota w roli wójta również zasłużył na pochwałę. A scena modlitwy podczas otwarcia skrzydła stolarni to wręcz mistrzostwo świata.

Eliza Rycembel i Bartosz Bielenia

Bartosz Bielenia – słusznie jest o nim głośno

Nowa twarz  i od razu taki sukces. Przyznam, że dawno nie byłam tak zachwycona aktorem (nie wierzyłam, że ma taki talent nawet jak pojawił się na plakatach). Bartosz Bielania w roli Daniela i księdza Tomasza jest niesamowity. Zbir i kapelan w jednym. Charyzma, uniesienia, autentyczność i te hipnotyzujące oczy. Przeczytałam gdzieś zdanie opisujące Bielenię “przeszywające spojrzenie i pająkowata fizjonomia”. Coś w tym jest.

Niezależnie od fabuły, warto pójść do kina aby zobaczyć jego kunszt aktorski. Doskonałość w każdym calu. Myślę, że reżyser tak sobie wymyślił końcówkę filmu, aby w jeszcze innym ujęciu zobaczyć ten przeszywający wzrok. Końcówka “Bożego ciała” (niezgodna z realnym zakończeniem tej historii) to chyba kadr żywcem wyjęty z filmu “Miasto 44”. Komiksowy, dziwny i brutalnie ucięty. Ciało i krew.

3 odpowiedzi do “Boże ciało – mocny film, z którego zapamiętuje się oczy bohatera”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *