“Kalifat” pozostawia smutek. Czy warto obejrzeć?

“Kalifat” to 8 odcinkowy serial, który pojawił się ostatnio na Netflixie. Opowiada historię trzech kobiet, których losy splotły się w obliczu planowanego zamachu ISIS na Szwecję. Mamy tu matkę na zakręcie, zafascynowane islamem nastolatki oraz ambitną policjantkę. Miks doskonały. Warto poświęcić czas na tego typu serial, czy lepiej sobie go darować?

“Kalifat” historia kobiet

Podobnie jak inny szwedzki serial z masakrą w  tle “Ruchome piaski“, ten zwrócił moją uwagę.  Przyznam, że nie zachwycił od razu. Nawet miałam myśl, aby po drugim odcinku go porzucić i skreślić – że zbyt sztampowy i mam dość oglądania losów uciemiężonych kobiet w hidżabach. Ale cieszę się, że obejrzałam do końca. Na końcowy odcinek czekałam już cała w niepewności i z ogromnym zaciekawieniem. Drżąc z zaniepokojenia, jak to się wszystko skończy i czy zamachowcom uda się przeprowadzić zamach, czy nie.

Kalifat opowiada o kobietach i to wcale nie uciemiężonych. Bohaterką jest policjantka (Fatima), młoda matka (Pervin) pragnąca wrócić z Syrii do Szwecji oraz nastolatki, które oddałyby wszystko, aby wyjechać z nudnej Szwecji do Syrii. Ich wyobrażenie o Kalifacie trochę to przypomina rajskie opowieści Świadków Jehowy, że gdzieś tam daleko jest kraina miodem i winem płynąca. Gdzie można żyć w zgodzie z Allahem, koniecznie u boku przystojnego męża. Swoją drogą, film dobrze pokazuje problemy muzułmańskiej młodzieży szwedzkiej. Studentki  Lisha oraz Sulle (Suleika) wydają się być normalnymi nastolatkami – grają w kosza i słuchają rapu.  Oglądają się za chłopakami i buszują w internecie. Zbuntowane nastolatki nie są wcale szczęśliwe w liberalnym kraju (uważają, że media kłamią) i same szukają zasad oraz reguł. Są łatwym celem dla dżihadystów, ponieważ łatwo je zindoktrynować za pomocą youtuba. To niesamowity dramat rodziców, którzy uciekli z nękanej wojną Syrii po to by zaznać spokoju, a córki robią wszystko na opak. Nie chcą wolności – chcą nosić hidżab, modlić się i znaleźć przystojnego męża bojownika.  Co najgorsze – wcale nie chcą zostać znalezione, wcale nie chcą porzucać nowej wiary, nie chcą pomocy. Irytujące w swojej naiwności, zbuntowane oraz uparte ( ale w końcu mają 13 i 15 lat) nadzwyczaj łatwe do zwerbowania. Uosobienie koszmaru każdego rodzica.

To też jest niesamowite jak dobrze zorganizowana jest siatka ISIS rekrutująca przyszłe dżihadystki. Ona ich nie zmusza – ona potrafi roztoczyć tak konkretną wizje życia, że młody człowiek jest wręcz zaślepiony i przestaje myśleć racjonalnie. W końcu wartości i kłamliwą wizje świata przekazuje im szkolny nauczyciel, osoba którą szanują i cenią. To bardzo dobre wątki i historie, choć są momenty, nieco spłaszczone i mało prawdopodobne. Ale można wybaczyć – problem przekazany dość dobrze.

Kalifat /Caliphate
Amanda Sohrabi as Kerima
Nora Rios as Sulle
Yussra El Abdouni as Lisha

Sulle i Kerima marzą o Syrii, Kalifat

“Kalifat” irytujące momenty

Trochę tu wkradło się naiwności. Choć serial trzyma w napięciu i jest oparty na dobrym pomyśle, to nie do końca wszystkie postacie są dobrze skontruowane. Najbardziej niewiarygodne wydają mi sę losy policjantki – dla mnie jej wątek to trochę taki w stylu “zabili go i uciekł”. Przecież została sama w walce z terroryzmem, zdradzona i osamotniona, a mimo wszystko udaje jej się wyjść bez szwanku z wielu opresji.

Kalifat, Fatima
Kalifat, Fatima

“Kalifat” – pozostałe wątki

Historia Pervin, która staje się agentką policjantki to świetna rola i bardzo dobrze poprowadzona postać. I te jej oczy – hipnotyzujące niczym wzrok Bartosza Bielani z “Bożego Ciała”. Tu jesteśmy świadkami metamorfozy bohaterki – z nieśmiałej i zastraszonej Pervin, wyłania się nieustraszona i inteligentna agentka, która może wiele zdziałać. Oczywiście wszystko ma swoją cenę, ale rola Pervin została mi najbardziej w pamięci i na pewno długo jeszcze we mnie “posiedzi”.

Kalifat – końcówka

Udało się zamachowcom przeprowadzić zamach, a właściwie kilka planowanych zamachów? Czy Husam zostanie męczennikiem, czy Pervin przekona go, aby wybrał inną drogę? Czy Fatima dotrzymała słowa i wydostanie Pervin z Syrii po uzyskaniu informacji? Co ze studentkami? Czy uda się je uratować oraz “naprostować”, aby nie wierzyły w brednie terrorystów? Jak to się wszystko skończy i kto z nich zginie? Jedno jest pewne, skoro na tyle pytań ma odpowiedzieć 8. odcinek, to warto go obejrzeć.

Ostatni odcinek sezonu 1. pozostawia pewną nadzieję na kontynuację. To był dobry odcinek – nie jeden, ale dwa momenty wręcz przykuły mnie do fotela i były jakby “walnięciem” obuchem w głowę. Cała historia daje do myślenia, ale też pozostawia po sobie smutek.

Będzie 2. sezon? Całkiem możliwe. Wszak to żaden koniec – siatka ISIS istnieje nadal i działa bardzo prężnie. Mają swoich ludzi w wielu miejscach i ich metody działania są bardzo przemyślane. Wielu młodych rozczarowanych życiem ludzi da się nabrać na ich wizję świata i uwierzy, że dżihad przyniesie im wieczne szczęście. Każdy toczy swój dżihad – system państwa, które jest rozwinięte, kompletnie nie ma planu jak przeciwdziałać nagabywaniu młodzieży. System wcale nie przewidział żadnej edukacji i tego, by nastolatki zapragnęły zostać w Szwecji. Bo jaką opcję alternatywną miała Keira? Ojciec weteran wojny w Czeczeni pogrążony w alkoholiźmie chciał ją tylko zabijać w swoich atakach szału. Wcale nie brzmi to kusząco. Przy “Wędrowcu” czuła się potrzebna i zaopiekowana.

Jedna odpowiedź do ““Kalifat” pozostawia smutek. Czy warto obejrzeć?”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *