Nocny Agent, to serial, który pojawił się jakby znikąd i w momencie znalazł się w czołówce najchętniej oglądanych seriali na Netflixie. Agent FBI ma zdaje się najnudniejszą pracę na ziemi, obsługuje nocną linię alarmową i telefon, który praktycznie nigdy nie dzwoni. Aż tu pewnego dnia odbiera telefon od Rose Larkin, który zmienia wszystko. Życie przystojnego Petera Sutherlanda staje się nagle pościgiem za szpiegami Białego Domu.
Nocny Agent – telefon, który zmienił wszystko
Nocny Agent to adaptacja poczytnego thillera szpiegowskiego autorstwa Matthew Quirka. To dość wiarygodnie nakreśleni bohaterowie i złożona, aczkolwiek angażująca fabuła. Miłośnicy politycznych intryg, z udziałem Białego Domu, powinni być zachwyceni. Nocny Agent to opowieść o młodym agencie FBI, Peterze Sutherlandzie, którego zadaniem jest powstrzymanie rosyjskiego szpiega w Białym Domu, by ocalić Stany Zjednoczone przed katastrofą. Młodego agenta FBI gra młody i mało znany Gabriel Basso. To właśnie on jest bohaterem miniserialu. To nikt znany, najzwyklejszy i najniższy rangą agent, którego jedynym zadaniem jest pilnowanie telefonu alarmowego w podziemiach Białego Domu. Sam bohater w pewnym momencie zwierza się, że w swoim życiu odebrał tylko dwa telefony. Raz, to była pomyłka, a drugi raz zadzwoniła Rose – sprawczyni całego zamieszania.
Peter za sprawą Rose, a właściwie za sprawą jej ciotki i wujka. zostaje uwikłany w szpiegowski spisek, w którego zamieszane są osoby najwyższe rangą w państwie. Kogo podejrzewać najbardziej? Panią prezydent, jej doradców, czy samego premiera? Co w tym wszystkim robi jego córka? Macki intrygi sięgają wysoko. Nie będę spojlerować, bo cała frajda polega na odkrywaniu kolejnych elementów całej układanki. Akcja rozgrywa się dość wartko, a intryga nabiera kolorów.
Nocny Agent – czy warto?
Zdecydowanie tak. Jak na polityczną sensację to serial Nocny Agent wykazuje naprawdę niewiele dziur logicznych. Intryga jest poprowadzona sprawnie, a wątki poboczne nie rozpraszają za bardzo. Spójny i rzetelny film od początku do końca. I to tempo. Serial nie spowalnia, ale cały czas ma ten sam rytm. Dzieje się dużo, i może przez to nie wieje nudą, pomimo wątków pobocznych i restrospekcji w przeszłość. Serial to taki oldschool – nie idealizuje dobrych i złych. Po obu stronach konfliktu są zarówno racje, jak i przestrzeń na błędy. Podobne filmy z wątkiem Białego Domu to Bodyguard, czy Don’t Look up.