Orange is The New Black to serial o dość interesującej fabule, po który warto sięgnąć, aby odrobić filmowe zaległości. Już sama piosenka z czołówki przyprawia o miłe ciarki, a kolaż ze zmieniającymi się twarzami kobiet to efektowny i bardzo prosty pomysł na skonstruowanie teledysku. Nie widziałam tylko, że opowieść o kobietach więźniarkach może być tak intrygujący i daleki od banału.
Pozytywne zaskoczenie. To taki serial, który oglądają wszystkie twoje znajome i siostra, więc i ty po niego sięgasz i o dziwo stwierdzasz, że jest dobry.
Orange is the New Black – dlaczego tak późno go odkryłam?
Bo nie chciałam wcale oglądać żadnego wyciskacza łez, opowiadanego przez jedną z kobiet zza krat. Tematyka więzienna wręcz mnie odstraszała. Ale Orange is the New Black kusił. Niemożliwe! Przecież on ma już z 7 sezonów – pomyślałam, co jest? Losy osadzonej i jej 15 miesięczna odsiadka aż tyle trwa? Co poszło nie tak? Reżyser musiał dopiero pofantazjować i zbudować wiele zawoalowanych intryg, które snują się bez końca. A jednak serial da się polubić i wciąga na dobre, coś w nim jest takiego, że jednak pobudza ciekawość.
Orange is the New Black, czyli akcja w wersji slow
A musicie wiedzieć, że akcja serialu Orange is a New Black jest bardzo rozciągnięta, ciągnie się tygodniami, ba! nawet miesiącami, ale o dziwo, w żadnym wypadku nie nudzi. Czasem ma sie wręcz wrażenie, że reżyser celowo spowalnia wydarzenia, a my chcielibyśmy lekko przyspieszyć, żeby poznać szybciej dalsze losy bohaterek. Ale jednak umiejętnie wprowadzone retrospekcje, nie dość, że pozwalają lepiej przyliżyć los osadzonych kobiet, to jeszcze tworzą jakby odrębne historie, w które łatwo się wciągnąć. Fakty z przeszłości Rudej, czy więziennej fryzjerki Sophii Burset pozwalają lepiej poznać motywacje osadzonych. Wówczas niektóre z postaci jakby mniej drażnią.
Więzienna komedia, czy bardziej dramat?
Reżyser sklasyfikował go jako komediodramat, czyli coś pomiędzy tymi gatunkami. W kobiecym więzieniu Litchwelt wcale nie jest cukierkowo, a bohaterki są bardzo ekscentryczne i często nad wyraz irytujące. Trzeba przyznać jednak, że są też bardzo kreatywne, przedsiębiorcze i pomysłowe. Wcześniej nie miałam pojęcia o tak nietypowych zastosowaniach podpasek (maseczka zapobiegajaca wdychaniu zarazków), czy papieru toaletowego lub taśmy izolacyjnej (stylowe klapki pod prysznic, których nie powstydziłby się sam duet Dolce Gabbana).

W Lichtwelt, jak to w więzieniu, bywa różnie. Wcale nie tak przyjemnie jak by się oczekiwało na komedię, momentami dramatycznie, ale Orange is the New Black wcale nie dołuje, ani nie przygnębia. Niektóre sytuacje powodują, że widz się nawet uśmiechnie. I w tym tkwi jego siła.
Orange is the New Black to opowieść na faktach
Oparty na prawdziwej historii – wspomnieniach Piper Kerman (w filmie Chapman), dobrze sytuowanej paniusi z Brooklynu. Do więzienia dla kobiet zgłosiła się sama, rezygnując z prawa do procesu i ma zamiar odsiedzieć 15 miesięcy za przewinienie sprzed 10 lat! No może nie całkiem o przewinienie, bo oczywiście chodziło o nieświadomy przemyt narkotyków – Piper zakochała się w nieodpowiedniej kobiecie (z którą notabene siedzi w jednym więzieniu) i została wykorzystana do niecnych celów. Taki mamy jej obraz na początku serialu – niewinna blondynka z dobrego domu, która musi zostawić zakochanego w niej narzeczonego, wygodne mieszkanie w Nowym Jorku i w zamian za to przywdziać pomarańczowy kombinezon. Nikt absolutnie jej do tego nie zmusza. Od momentu, kiedy przekracza mury więzienia, wszystkie wartości, w które wierzyła do tej pory zostają zakwestionowane.
Bo taka jest Ameryka
Film warto obejrzeć, chociażby dla tego że poznając losy ekscentrycznych kobiet, dowiadujemy się, że nic nie jest czarno-białe. Tak dobrze rozpisanych postaci dawno nie było w żadnym serialu. Przekrój typów i charakterow więźniarek daje obraz społeczeństwa, dając doskonały obraz współczesnej Ameryki. Do takich wniosków doszłam oglądając dopiero 1 sezon.
4 odpowiedzi do “Orange is a New Black i znikasz na dwa dni”