Wirtualna rzeczywistość coraz prężniej się rozwija i zatacza coraz szersze kręgi. Czy człowiek pracujący jest zagrożony? Okazuje się, że niebawem roboty mogą wygryźć celebrytów. W agencji Xinhua wiadomości czytają prezenterzy generowani cyfrowo. Sztuczna inteligencja prezentuje newsy, oddając odpowiednio emocje. Choć jest to smutne, to jednak ma to pewnien sens.
Wirtualni prezenterzy w chińskiej telewizji
Wiadomo było, że roboty obdarzone sztuczną inteligencją, prędzej czy później, wygryzą nas ludzi z pewnych zawodów. Myślałam, że na pierwszy rzut pójdą te mniej atrakcyjne (monotonne i powtarzalne, a zarazem mało kreatywne) oraz te zwiazane z opieką nad ludźmi starszymi. Nie pomyślałam o prezenterach wiadomości, a przecież oni są idealną grupą zawodową do zastąpnienia. Niestety. Czytają z kartki opracowane wcześniej newsy, zaczynają pracę bladym świtem lub siedzą do późnych godzin nocnych.
Postaci, obdarzone sztuczną inteligencją, nie dość że wyglądają zawsze na wyspane to jeszcze mogą na bieżąco przekazywać informacje wiernie naśladując mimikę oraz ruchy człowieka. Podobno są też bardziej wydajne w eksploatacji, nie narzekają, bez sprzeciwu wykonują polecenia i co najważniejsze – nie domagają się pensji. Trochę to straszne, bo my mamy wybitną słabość do produktów made in China. To co Chińczycy wprowadzą u siebie, stosunkowo szybko zostaje przejmowane przez nasz krąg kulturowy.

Czy wirtualni prezenterzy mają szansę stać się celebrytami?
To mnie ciekawi najbardziej. Wszak celebryta nie musi robić zbyt wiele, ale powinien posiadać osobowość. Ludzie uwielbiają śledzić życie tych, którzy to życie pokazują, zazwyczaj okazuje się ono bardzo inspirujące lub zwyczajnie poprawia nam humor. Czy roboty mają jakiekolwiek szanse ich wyprzeć? Oby nie, bo coraz mniej nam – ludziom – zostanie do roboty. To byłoby straszne, gdyby prezenter celebryta został pozbawiony zawodu, a został jedynie celebrytą (pojawiło by się więcej znanych z bycia znanymi i nie wiem, czy byśmy wytrzymali ten natłok sztucznie kreowanych skandali). A wirtualni dopiero się rozkręcają. Twórcy zapowiedzieli już, że media zostaną wkrótce zdominowane przez tego typu roboty – z całą pewnością znajdzie się miejsce dla nich w serwisach internetowych, aplikacjach mobilnych oraz telewizji.
Roboty made in China
Wirtualni prezenterzy zostali stworzeni w oparciu o segmenty sztucznej inteligencji przez państwową agencję informacyjną Xinhua oraz firmę technologiczną Sogou. Ich pierwowzorami byli prawdziwi prowadzący wiadomości telewizyjne. To już nie tylko o Sophia jest głośno, prezenterzy-roboty także przypominają do złudzenia ludzi. Ta sama mimika, gesty, oraz sposób wyrażania emocji. Oczywiście, nie są jeszcze w stanie przeprowadzać samodzielnie wcześniejszego researchu, ale jedynie (albo aż) prezentują informacje napisane przez dziennikarzy. Tak oto prawdziwi ludzie zostali zepchnięci na drugi plan. Na background.
Wszystko rozbija się o kasę?
Twórcy nie ukrywają, że nie chodzi im wyłącznie o prestiż. Wykorzystanie wirtualnych prezenterów ma znacznie obniżyć koszta produkcji telewizyjnych. Programy informacyjne staną się tańsze i roboty nie będą narzekać na zmęczenie. Będą w stanie nadawać 24h na dobę. Bez wytchnienia. Pod warunkiem, rzecz jasna, że ktoś im te informacje przygotuje.