Święto Niepodległości w Polsce nie kojarzy się z niczym miłym. A kiedy przypada jego 100 lecie to aż strach wyjść na ulicę i fetować. Zazwyczaj kończy się to jakoś dramatycznie, są przepychanki, burdy oraz awantury. Marsze narodowców, race, dymy oraz policja masowo i w popłochu, biorąca l4 właśnie w tym dniu. To taki dzień, który trzeba po prostu przeżyć, nic miłego. W tym roku sieć obiegło zdjęcie z Instagrama pewnej blogerki – absolwentki ASP, która oddała kwintesencję tego dnia, czyli jak to się celebruje u nas w Polsce.
Zdjęcie z Marszu Niepodległości, dlaczego jest tak wyjątkowe?
Zdjęcie blogerki Ady Zielińskiej (do tej pory nic o niej nie słyszałam) jest przede wszystkim ładne. Przedstawia ono dziewczynę w pokoju hotelowym Novotel, wpatrzoną w okno z widokiem na Marsz. Nie trzeba zbędnych słów, aby opisać tło – widać wszystko jak na dłoni, tłumy ludzi, dymy i czerwone światło rac. Jest w tym zdjęciu dynamika, jest i kontrast, bowiem bohaterka siedzi w jasnej pościeli na łóżku i ze spokojem, z bezpiecznego dystansu, odgrodzona szybą, obserwuje całe zdarzenie #independenceday.

Co na to Ada?
Autorka konceptu oraz modelka (bo autorką zdjęcia była jej koleżanka) przyznaje, że nie spodziewała się aż takiego rozgłosu, ale jej celem było pokazanie podwójnego obrazu Polski. Kadr, poza i moment zrobienia zdjęcia było starannie przemyślane – taka inscenizacja. Wiedziała, że z tego pokoju w Novotelu będzie widać marsz i postanowiła wynająć go na pół godziny. Zapozowała, tak jak sobie wymarzyła, a koleżanka zrobiła jej zdjęcie. Trzeba przyznać, że plan się udał.
Artystka, która promuje się sama
Sama wynajęła pokój, sama zapozowała, (jako fotografkę zaangażowała swoją koleżankę) i sama wrzuciła na swój Instagram. Ot, działania promocyjne na miarę naszych czasów. Najskuteczniejsze!
Okazuje się, że nie był to jej debiut. Ada Zielińska już ma na swoim koncie zdjęcie, które było szeroko cytowane w kraju – zdjęcie z czarnymi parasolkami (symbol Czarnego Protestu kobiet z 3 października 2016 roku). Jak czytamy w mediach, artystka specjalizuje się w fotografowaniu beznadziei, zniszczenia i destrukcji. W przeszłości fotografowała odtwarzane wypadki samochodowe, bowiem fascynowały ją relacje maszyna-człowiek właśnie w takim ujęciu. Tu wyszedł jej realizm, z odrobiną autoironii (rząd przecież przekonywał w wiadomościach po Marszu, że było bezpiecznie i rodzinnie) i ten styl bardziej do mnie przemawia.
Jej prace można było podziwiać podczas tegorocznego Warsaw Gallery Weekend (wystawa Let it die / Niech ginie). Lubię młode talenty i gorąco jej kibicuję. Start całkiem dobry. Oto, jak można się dziś samemu wypromować przez media społecznościowe. Jeśli jest pomysł to jest siła i moc.